ROZDZIAŁ 1_1/3

dwa tygodnie wcześniej

Do zaplanowanej przerwy obiadowej pozostało około sześćdziesięciu minut. Moja dwudziestoosobowa grupka mężczyzn, która przybyła na edukacyjny weekend z Ruchem Rozwoju, zaczynała obniżać swój energetyczny poziom. Opowiadałam o budowaniu autorytetów i liderów zespołów – to kawał wiedzy teoretycznej i praktycznej, pokaźna sztuka mięsa z zestawem surówek, którą w tym momencie wszyscy mieli już pewnie ochotę pochłonąć, jednakże w jadalni.

Moi panowie wiercili się na fotelach, a prezentacja na ekranie wprowadzała ich umysły w tryb stand-by. Mimo wszystko tu nie było żadnej osoby, która wolałaby się teraz miło rozłożyć na domowej kanapie i zdrzemnąć przed telewizorem z pilotem w ręku. Zainteresowani szkoleniami dążyli do rozwoju i pragnęli udoskonalać swoje życie, płacąc przy tym niemałe pieniądze.

Nie było sensu usypiać ich dalej teorią. Wprawdzie o niepewności i stresie jeszcze mogłam opowiadać, ale wątpiłam, by cokolwiek zostało w ich głowach. Musiałam podsycić wibracje, a pozostałe zagadnienia przełożyć na praktykę.

Zamierzałam przejść do czynów i przypomnieć kursantom, po co tu przyjechali, z jakimi blokadami sobie nie radzili. Kto na lekcjach matematyki siadał w ostatnich ławkach? Ci, co jak ognia bali się rozwiązywania słupków na oczach całej klasy. 

– No dobrze – powiedziałam. – Dosyć tych suchych informacji, zapraszam do siebie jednego ochotnika. – Mogłam się spodziewać, że zaproszenie nie spotka się z aprobatą. Zero chętnych. – A jednego odważnego mężczyznę? – połechtałam ich ego. Ci z pierwszych rzędów, czując presję bliskiego kontaktu ze mną, ukradkiem odwracali głowy za siebie w nadziei na pojawienie się śmiałka. 

– Ale tu sami nieśmiali chłopcy. – Odezwał się głos w oddali, co wzbudziło ogólny śmiech. 

Uwielbiam mężczyzn. Ich żarty zawsze mnie rozbrajają. Pozwoliłam sobie na delikatny uśmiech, nie dopuszczając, by przejęli inicjatywę. 

– Mylisz się. Szybko się uczycie, a ty właśnie udowodniłeś, że jesteś najodważniejszy. 

Zeszłam ze sceny i ruszyłam pustą alejką pomiędzy fotelami pośrodku sali. Oczywiście chojrak, który rzucił żarcik, usadowił się na szarym końcu. Jego nadzieja, że ostatni rząd daje mu bezpieczeństwo i pozwala na bierne uczestnictwo w szkoleniu, okazała się złudna. Podeszłam do niego i wyciągnęłam rękę. W odpowiedzi jego dłoń powędrowała na spotkanie. Chwyciłam ją i wyciągnęłam kursanta z krzesła. 

– Jestem mile zaskoczona, że tak szybko znalazł się ochotnik, zapraszam. 

Poprowadziłam mężczyznę za sobą na środek pomieszczenia. Pozostali poprawili się na miejscach, co wywołało delikatne poruszenie.

– Jak masz na imię? – zaczęłam od razu, by do minimum ograniczyć czas, w którym cisza zwiększa tremę i napływ krwi do mózgu.

 – Rafał. 

– Brawa dla Rafała. – Klasnęłam w dłonie, a reszta towarzystwa zawtórowała. Ochotnik otrzymał gromki aplauz, tym samym pogodził się z sytuacją. Nie miał już wyjścia, choć w jego brązowych oczach widziałam dyskomfort. 

Stał naprzeciwko mnie, oddalony o długość wyciągniętej ręki. Dżinsy i błękitna, napięta koszula wsadzona w spodnie zdradzały, że lubił pracować nad swoim ciałem. Siłownia nie była mu obca, niestety teraz znalazł się na nieznanym terytorium – w moim klubie fitness, gdzie będzie ćwiczyć stan swojego umysłu.

– No dobra, Rafał. Oto zrobiłeś pierwszy krok do wolności. A tak na wstępie… jesteś wolny czy masz kobietę? 

– Wolny. 

– Doskonale. Nikt nie będzie zazdrosny, że flirtujesz z inną laską. Odwróć się do wszystkich. 

Mój pacjent wykonał posłusznie polecenie. Lekki, wymuszony uśmiech malował się na jego twarzy. Starałam się utrzymać luźną atmosferę. Szkolenie to nie tylko wkuwanie formułek. U mnie musi też być śmiech i zabawa. To zawsze daje najlepsze efekty. 

– Popatrz na wszystkich. Spójrz na każdego z osobna. Zatrzymaj się na każdej twarzy, złap kontakt wzrokowy. – Obserwowałam, jak Rafał chaotycznie wędrował po uczestnikach kursu. Miał ładny profil, czarne jak węgiel, rozczochrane włosy i pełne usta, dokładnie takie, które z wielką przyjemnością przygryza się podczas soczystych pocałunków. Dopasowane dżinsy z czarnym, szerokim paskiem uwidaczniały okrąglutki tyłek. Mówi się, że faceci potrafią bezczelnie taksować wzrokiem kobiece piersi. My, kobiety, nie jesteśmy jednak święte. Wolimy tylko inne części ciała, no i robimy to w zdecydowanie subtelniejszy sposób. 

– Widzę, że doskonale się wczułeś, Rafale. Odwróć się już do mnie, bo zrobię się zazdrosna. – Podobało mi się jego posłuszeństwo. – Patrz na mnie, czy to nie przyjemniejszy widok? – Rafał, speszony chichotem obserwatorów, sam nie potrafił opanowywać głupawki. Poważniał, parskał znowu i odwracał głowę. – Rafale… Chyba że o czymś nie wiem. – Zrobiłam poważną minę. – Może wolisz patrzeć na  chłopców? 

Sala ponownie zarechotała. Odczekałam trochę, żeby emocje opadły. 

– No nie! – skwitował. 

Czas przejść do konkretów i wjechać na właściwe tory. 

– Spoko – podsumowałam. – To teraz oddaję ci głos. Opisz mnie w kilku zdaniach. 

Powolnym krokiem oddaliłam się o kilka metrów. Nastała cisza. Rafał mógł mnie przez moment oglądać od tyłu; zaraz po tym stanęłam bokiem i założyłam ręce na piersiach. 

– Na pewno dobrze mnie widzisz? – zapytałam, odwracając głowę w kierunku Rafała, kiedy jego milczenie się przedłużało. 

– Yyy. 

Oczywiście bidulek był onieśmielony i nie potrafił wydukać żadnego słowa. „Takie niezłe z niego ciastko, a opakowane w kartonową tremę. Masakra”, pomyślałam. Na szkoleniach często jednak dochodziło do podobnych sytuacji. 

Ruszyłam do stolika, przy którym na krześle leżała moja torebka. Sięgnęłam do przegródki i wyciągnęłam swoje zdjęcie. Od stóp do głów, cała ja, dokładnie w takich ubraniach, jakie właśnie miałam na sobie. Podałam Rafałowi fotografię. 

– To teraz powinno ci pójść łatwiej. Opisz pozostałym, co widzisz na zdjęciu, a ja w tym czasie wyjdę z sali. – Widziałam zadowolenie malujące się na jego twarzy. – Powiedzmy, że sprawdzę, czy w bufecie czekają już z obiadem. 

Skierowałam się do wyjścia. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę kuchni. Moja słuchawka w uchu odezwała się, rejestrując harmider, jaki powstał w opuszczonym przeze mnie pomieszczeniu. 

– Niezła dupa. – Usłyszałam po chwili. – I zajebiste cycki! 

Stanęłam w miejscu z wrażenia. Oczywiście nie zbulwersowałam się, a jedynie zaśmiałam w środku. W męskim towarzystwie, Rafała opuściły skrupuły. Jak typowy samiec skupił się na budowie ciała, zamiast na przykład skomplementować moje włosy, które przedwczoraj u mojej kochanej Kasi, fryzjerki, nabrały blasku po nałożeniu karmelowego odcienia farby.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Shopping Cart
Scroll to Top