Czterdzieści pięć minut przerwy wystarczyło na napełnienie żołądków. Kursanci zbierali się powoli, transportując do swoich miejsc kawę i ciasteczka. Gdy za ostatnim z nich zamknęły się drzwi, nastała cisza.
–Rafał, jeszcze nie skończyliśmy. Chodź, chodź, nie ma co się rozsiadać – zaprosiłam go już na wstępie. Mój wybraniec ponownie wkroczył na scenę. Miał zadowoloną minę i nie unikał kontaktu wzrokowego.
– Czujesz się zestresowany?
– Nie za bardzo.
– W skali od jednego do sześciu, gdzie jeden to pełen luz, na ile oceniasz poziom stresu?
– Trzy? – Zabrzmiał niezdecydowanie.
– Dobrze. W takim razie powiedz, co by było, gdyby nikt na sali nie patrzył teraz na ciebie. Na ile wtedy byś ocenił swój stres?
Analizował.
– Może dwa.
– Doskonale, robimy teoretyczne postępy.
Oddaliłam się od Rafała i wróciłam do pozostałych.
– Okej. Niech wszyscy teraz staną, przestawią krzesła i usiądą do nas plecami.
Panowie ospale dźwignęli swoje cztery litery. Rozległo się szuranie krzeseł i wszyscy powoli usadowili się odwróceni.
– Właśnie tak, macie podziwiać ściany, a ja chcę widzieć tylko wasze plecy. Wystarczy, że będziecie słuchać i rozwijać wyobraźnię.
Podeszłam z powrotem do Rafała.
– Widzisz, teraz nikt nie patrzy. Zdradzę ci, że ja też w tym momencie mam dwa na skali. – Mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
Czułam się odprężona, jednak musiałam skłamać, by mój ochotnik nabrał animuszu.
– To teraz może pójdzie ci łatwiej i w końcu mnie opiszesz.
– No więc… – zaczął bez przekonania. – Ma pani na imię Aleksandra… Rewko – dodał.
– Tylko bez „pani”, proszę. Nie postarzaj mnie, bo się obrażę – wtrąciłam.
– Dobrze. Więc… – Spojrzał w głąb sali, jakby szukał pomocy. Niestety nie mógł liczyć na żadną podpowiedź. – Wzrost: około metr siedemdziesiąt. Szatynka, długie włosy. Ubrana jesteś…
– Rafale, stop. Czy ty pracujesz w policji? To jest doskonały rysopis, ale ja jeszcze nie zaginęłam.
– To może atrakcyjna i otwarta – poprawił się.
– O, już lepiej. – Czekałam, aż się otworzy. Cisza. – I to wszystko?
– No chyba tak…
Przymrużyłam oczy, a po chwili obróciłam się jak solistka w tańcu na lodzie.
– I nic więcej?
– Yyy…
– A dupa? – wypaliłam.
– No… Jest…
– Poważnie? Dobrze, że mnie uświadomiłeś. – Przez salę przemknęły parsknięcia. Rafał zmieszał się i jeszcze nie rozumiał, o co mi chodzi. – A cycki?
W tym momencie najprawdopodobniej załapał, bo jego policzki delikatnie się zaczerwieniły. Mówiłam z uśmiechem na twarzy, żeby nie pomyślał, że żywię do niego urazę.
– No dobra, to przed tobą najbanalniejsze zadanie, jakie mężczyzna może dostać. Jesteś gotowy?
– Już się boję – zdobył się na żart.
– W takim razie… Skoro mam fajne cycki, dotknij ich. – Ustawiłam się na tyle blisko, żeby obiekt męskiego pożądania był na wyciągnięcie ręki. Chciałam mu jak najbardziej ułatwić misję.
W pomieszczeniu zapanowała perfekcyjna cisza, jakby nikt nie był pewny, co usłyszał. Patrząc prosto w oczy Rafałowi, kątem oka widziałam wszystkich bez wyjątku odwróconych w naszym kierunku. Po cichu pewnie liczyli, że za chwilę zobaczą sceny jak z erotycznego filmu.
Rafał znieruchomiał. Jego niespokojne spojrzenie wyrażało nadzieję, że usłyszał żart. Ode mnie zaś bił pogodny nastrój, a postawa zapraszała do wykonania zadania.
– To, że się do ciebie uśmiecham, nie znaczy, że sobie żartuję. Pracujemy dzisiaj nad twoją pewnością siebie – starałam się wpłynąć na jego zachowanie. – Mówię całkowicie poważnie, dotknij mojej piersi.
Nieśmiało zerkał na przemian w oczy i na dekolt. Błagał o znak, że to jedynie mój dowcip. Jako doświadczona mentorka byłam przekonana, że to zadanie pójdzie łatwo. Ale najwyraźniej trafiłam na bardzo opornego osobnika.
– Wiem, że to, co ode mnie usłyszałeś, odbierasz tak, jakbym spełniała którąś z twoich fantazji, i pewnie się zastanawiasz, czy przypadkiem nie jesteś w ukrytej kamerze – wymiękałam.
Musiałam coś wymyślić, by cały warsztat nie poszedł na marne. Mimo że chętni znaleźliby się szybko, nie mogłam wymienić mojego Romeo, bo zaniżyłabym tym samym jego wartość.
– Czy nie podoba ci się mój biust? – próbowałam wyrwać go z transu, w który wpadł.
– No… jest okej – wymamrotał.
– Tylko okej? Wydaje mi się, że określiłeś go jakoś inaczej.
– Zajebisty.
– A może wolisz dotykać tylko te baloniaste laski? Mój biust jest dla ciebie za mały? – naciskałam, przybierając smutną minę. – Chcesz bym nabawiła się przez ciebie kompleksów?
– No nie.
– No to musisz się zadowolić tym, co masz.
Jego ręka nieśmiało powędrowała w kierunku mojego ciała. Dotknął mojej piersi otwartą dłonią tak, że gdybym nie patrzyła, mogłabym nie odczuć tego muśnięcia. Taktowny dżentelmen.
– No w końcu! Doskonale! – zakończyłam przedstawienie. – Masz szczęście, bo jeszcze trochę i byłabym skłonna własnoręcznie sprawdzić, czy masz jaja.
Obecni w sali nie próbowali opanowywać śmiechu.
– Brawa dla Rafała!
Gdy wrócił na swoje miejsce i emocje u wszystkich opadły, mogłam kontynuować:
– Myślicie pewnie, że trzeba mieć predyspozycje do tego, żeby występować publicznie, i odwagę do wykonywania różnych niekomfortowych czynności? – zaczęłam. – Otóż nic bardziej mylnego. Wszystko jest kwestią ćwiczeń i powtórzeń. Nie mamy niestety otwartości dziecka. Nawet jeśli wiemy, że coś jest przyjemne, nie zawsze zabierzemy się za to bez oporów. Przypomnijcie sobie swój pierwszy raz. Kto się nie stresował przed pierwszym numerkiem?! – Zamilkłam na moment, by pytanie odpowiednio wybrzmiało. – Gdybym teraz poprosiła Rafała o to, co zrobił przed chwilą, zaręczam, że nie miałby już żadnych skrupułów.
Na wykładach dziesiątki razy ktoś dotykał jakiejś części mojego ciała. Może jestem wariatką, ale każdy ma swoje sposoby na osiąganie celów. Liczą się efekty. Ten, kto przyjedzie na szkolenie, wyjdzie z mojej sali z lepszym „ja”.
Nie mam w sobie pruderyjności. Wielokrotnie stawiałam nogę na krześle. Podciągałam sukienkę do uda, odsłaniając koronkowy koniec pończochy, dawałam dotykać swoje kolana, i robiłam to bez zawahania, ze swobodą, która pojawiła się dzięki praktyce.
– Nie myślcie tylko, że gdy nauczycie się pewności siebie, to na pierwszej randce będziecie mogli dotykać wszystkie laski gdzie popadnie. – Przybrałam poważną minę, by zrozumieli, gdzie leży granica szkolenia i rzeczywistości. – Żebyście tylko po tych zajęciach nie wpadli w samozachwyt. W szczególności tyczy się to Rafała. – Miałam ochotę w dalszym ciągu go zaczepiać. – Niech wam przypadkiem nie przyjdzie do głowy, by chwytać laski za biust na ulicy, bo może się to dla was źle skończyć. – Zastanowiłam się przez moment. – No chyba że chcielibyście poćwiczyć obrywanie w policzek.
– To dlaczego kobiety budują mur przed dotykaniem? – rzucił ktoś z sali.
– One go nie budują. One mają mur w sobie. To zakorzenienia i zaprogramowania, które siedzą w głowie. Pakowane przez wiele lat do świadomości obrazy, czy też przekonania, z automatu uruchamiają ograniczenia. Zasada działania jest jednak podobna. Znowu wracamy do powtórzeń. To ty musisz, cegiełka po cegiełce, ten mur rozebrać. Jeżeli kilka razy chwycisz nowo poznaną dziewczynę za rękę, przyzwyczaisz ją do tego i będziesz mógł przejść do kolejnego etapu. Posuniesz się dalej i będziesz gładził jej włosy.
– A kiedy kolanka? – zgrywał się dalej ten sam gość.
– O proszę, jaki casanova. Czemu się nie zgłosiłeś, gdy szukałam chętnego do dotykania?
– Bo nie wiedziałem, że będzie dotykanie.
– No widzisz, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Jeżeli jednak chciałbyś zgłębić temat potęgi dotyku, to zapraszam na inne szkolenie.
– Pani je prowadzi?
– Możesz sobie tylko pofantazjować.
Zrobił się szum, a ja spojrzałam na zegarek. Dochodziła osiemnasta i planowy koniec.
– Powoli będziemy kończyć. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to ostatni moment.
Niesamowite, że kiedy zbliża się finisz, wszyscy mają coś do powiedzenia. Sugestie i zapytania sypią się jak ziarnka piasku w klepsydrze, a czas przyspiesza niczym samolot na pasie startowym. Zanim pożegnałam ostatniego pana, było około dwudziestej. Czekały mnie jeszcze dwie i pół godziny podróży z Bydgoszczy do Gdańska. Nie przepadałam za wieczorną jazdą. Gdy za szybą auta robi się czarno, trzeba być skupionym podwójnie. Ciężko zająć się rozważaniami. Chciałam się już znaleźć w domu i choć odrobinę wieczoru spędzić ze swoim facetem, który od wczoraj nie pokwapił się, by odpisać
na choćby jednego esemesa.