Wyciągnęłam z torebki klucze i otworzyłam drzwi mieszkania na Zakopiańskiej. Wyskoczyłam z butów i słysząc odgłosy reklam, kroki skierowałam prosto do salonu. Domyśliłam się, że skoro nikt mnie nie wita w drzwiach, to mój Emil zasnął przed telewizorem. Strzeliłam palcami w podwójny włącznik światła i zapaliłam halogeny w podwieszanym suficie. Wparowałam bez pardonu na rogówkę, by śpioch natychmiast się obudził.
– Kurwa – wystękał, zasłaniając oczy.
Chwyciłam za jego kudłate włosy i pocałowałam go serdecznie.
– Dobry wieczór, kotku – powiedziałam. – Twoja pani już wróciła. No ładnie mnie witasz.
– Cześć. – Usłyszałam w odpowiedzi.
– Tęskniłeś?
Zamknął oczy, które przed chwilą mrużył. Zignorował pytanie.
– Jesteś na mnie zły? – Próbowałam wyczuć sytuację.
– Nie! Szczęśliwy! – warknął sarkastycznie, nie otwierając powiek.
– Zaraz ci to cierpienie wynagrodzę. – Miałam dobry humor i starałam się zignorować jego fochy. – Idę pod prysznic. Zabraniam ci zasnąć.
Wprawdzie byłam zmęczona i marzyłam, by ululać się pod kołderką we własnym łóżku, prysznic wykrzesał ze mnie jednak resztki energii. Dzięki kakaowemu mydłu i letniej wodzie moje ciało odżyło. Delikatny słodki zapach na skórze pobudzał zmysły. Szybki numerek przed snem miał sprawić, że mój miły nie będzie się dąsał, a ja jeszcze smaczniej zasnę w jego objęciach.
Włożyłam szlafrok, a że w jego kieszeni znalazłam pończochy, naciągnęłam je na nogi. Wracając do pokoju, wyłączyłam światło. Mój misiek nie spał. Siedział na łóżku z padem w ręku i zabawiał się wyścigówką na PlayStation.Obeszłam go od tyłu i zaczęłam uciskać jego ramiona. Grał niewzruszenie, a ja posuwałam się dalej, wciskając dłonie pod jego koszulę, przy okazji drapiąc po torsie.
– Jak było na szkoleniu? – zapytał.
– Później ci opowiem, teraz mamy przyjemniejsze rzeczy do zrobienia – odpowiedziałam.
W dalszym ciągu był powściągliwy. Zegar wskazywał dwudziestą trzecią. Wprawdzie ja będę mogła jutro odespać, jednak on standardowo leciał z rana do roboty.
Postanowiłam być bardziej zdecydowana. Emil nigdy nie kaprysił zbyt długo, jeśli miał szansę na przyjemności ze mną w łóżku. Usiadłam mu na kolanach, przesłaniając ekran telewizora. Przestał grać, aczkolwiek siedział i chłodno się we mnie wpatrywał. Rozwiązałam i odsłoniłam szlafrok, by pokazać mu znacznie atrakcyjniejszy widok.
Wplotłam się dłońmi w jego włosy i zaczęłam całować w usta. Nie chciał współpracować. Wyprostowałam się i spojrzałam mu prosto w oczy. Próbowałam wyczytać, o co chodzi. Co miałam zrobić, żeby odpuścił tę bezsensowną fanaberię? Przecież dla faceta seks jest tysiąckrotnie lepszą nagrodą niżskruszone „przepraszam”, choć tak naprawdę nie miałam za co przepraszać.
– Wlazłbym już do łóżka – wydukał.
Patrzyłam na niego zdziwiona. Moja ochota na bzykanie ustępowała rozczarowaniu.
– A może najpierw byś wlazł we mnie? – wyrzuciłam w odpowiedzi na jego żenujący tekst.
– Może innym razem. Zmęczony jestem. – Podniósł się, zwalając mnie z siebie.
– Ty wiecznie jesteś zmęczony. Gdybym na ciebie nie właziła, to pewnie w ogóle nie chciałbyś mnie przelecieć.
– Mało ci? – wybuchnął.
– Nie rozumiem.
– Macanko na szkoleniu ci nie wystarczy?
Nastrój prysł. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć na tak płytki tekst. Odchyliłam się, by dobrze się mu przypatrzeć. Drwina przelewała się przez jego oczy jak wodospad. Skąd niby wiedział, co robiłam na szkoleniu? Z drugiej strony jakie to miało znaczenie, skoro był to element mojej pracy. Uczucie zawsze okazywałam tylko wybrankowi serca. Chciałam wynagrodzić mu samotny weekend, dać przyjemność, jednak nie doceniał tego.
– Wiesz doskonale, jak wygląda moja praca – sprostowałam. – Zanim zdecydowałeś, że u ciebie zamieszkam, wiedziałeś, kim jestem i co robię.
– Co nie oznacza, że ja będę siedział sam w domu, a ciebie w tym czasie będzie obściskiwał jakiś koleś.
– Za daleko sięgasz wyobraźnią. – Narastała we mnie złość. – Gdybym nie była usatysfakcjonowana tym związkiem, po prostu odeszłabym od ciebie. Zauważ, że pomimo że jestem padnięta po dwóch dniach nawijania i stania na nogach, myślę o tobie i sama włażę ci na pałę.
– Może nie tylko na moją. Skoro dajesz się macać, cholera wie, do czego jesteś zdolna. – Ruszył do łazienki.
– Przegiąłeś!
– Nie strasz, nie strasz.
Wstałam i pomaszerowałam do sypialni. Nie miałam pojęcia, co chciał osiągnąć takim nastawieniem. Od kiedy zamieszkaliśmy pod jednym dachem, w przeciągu pół roku kilka razy poruszyliśmy temat mojej pracy. Zawsze głupia zazdrość zasypiała na jakiś czas. Musiałam jednak łopatą wbijać mu do głowy, że jest jedynym obiektem moich zainteresowań. Zwykle potrafił się zreflektować i zrozumieć, że szkolenia są jak gra na planie filmowym, a ja jestem jedynie aktorką.
Liczyłam, że i tym razem przejdzie mu za kilka dni. Nie miałam zamiaru lizać dupy i okazywać, że czuję się winna sytuacji. Weekendy, kiedy pracowałam, zdarzały się raz, dwa razy w miesiącu. Czy to mogło zaburzyć funkcjonowanie związku? Nie wydawało mi się. Wahania jego nastrojów zaczynały mnie już irytować. Gdy leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć, zastanawiałam się: co ja robię z tym facetem i co daje mi ten związek?
Emil był przystojnym mężczyzną, jednak zdecydowanie kręciła mnie jego stanowczość i bezpośredniość, którą potrafił wykorzystać, by nade mną zapanować. Zdawałam sobie sprawę, że nie miałam łatwego charakteru. Moja bezpruderyjność przeszkadzała niejednemu. Tchórze niepotrafiący opowiadać o swoich emocjach, faceci niedający sobie rady w nazywaniu rzeczy po imieniu padali na pierwszej linii frontu.
Nie zarejestrowałam faktu, kiedy pojawił się w łóżku. Jedynie gdy wstawał do pracy, przewróciłam się na drugi bok z poczuciem zadowolenia, że mogę się teraz rozłożyć w dowolnej pozycji.
Obudził mnie dźwięk esemesa. Jak zwykle po szkoleniu, pytaniem „jak było?” Hubert próbował wyczuć, czy pojawię się w biurze. Było po jedenastej, a ja nie miałam ochoty wychodzić z ciepłego łóżeczka. Po edukacyjnych zajęciach byłam zbyt wyssana z energii i słów, by rozmawiać z kimkolwiek. Sięgnęłam po leżącego na półce pilota, aby beztrosko powertować kanały. Moja nieporęczność sprawiła, że jedynie usłyszałam łomot uderzającego o podłogę plastiku. Tylko nie to! Leżałam doskonale ułożona, a ten sadysta z zimną krwią wpadł za łóżko. Na samą myśl, ile kurzu wymiotłam stamtąd dwa tygodnie temu, zrobiło mi się niedobrze. Może nie będzie tak tragicznie. Odwróciłam się i wsadziłam rękę w szparę. Oczywiście nie mogłam go dosięgnąć. Musiałam wstać i choć odrobinę odsunąć łóżko. Teraz już po łokieć zanurzyłam się w szczelinę, a pierwszą rzeczą, jaką wyczułam pod palcami, był kawałek folii. Nie miałam zamiaru go tam pozostawić, więc wyciągnęłam na powierzchnię.
– Fak!
Gdy wyrzuciłam to „coś” na granatową pościel, skamieniała mi ręka. Niewinny papierek, świadczący o czyjejś…
Niestety nie chodziło o zwykły śmieć, a o gigantyczne, podłe gówno, świadczące o czyjejś niewierności. Śliskie, ząbkowane, przerwane na pół opakowanie po prezerwatywie. Usiadłam po turecku jak na zajęciach jogi, czując wzbierające pod policzkami ciepło. Myśli wirowały, przedstawiając podłe obrazy zdrady. „Czy na pewno się obudziłam?”, próbowam się wyrwać z wizji rozrywających serce.
W moich związkach gumki nie były wykorzystywane. Odkąd pamiętam, antykoncepcję brałam na swoje barki, nie tylko z obecnym partnerem. Przede mną leżał więc niepodważalny dowód, że Emil mnie zdradza. Biorąc pod uwagę niedawne porządki, musiał to zrobić, gdy byłam na szkoleniu. Zwlekłam się z łóżka, a nogi ledwo utrzymały ciało. Czułam wstręt i obrzydzenie na myśl, że pieprzył się w tej pościeli z inną panienką.
Napięte, choć pozbawione energii mięśnie rozrywały mnie od środka. W gardle wyrosła gula, przez którą nie mogłam przełknąć śliny. Wcisnęłam się jeszcze raz za łóżko w poszukiwaniu innych dowodów zbrodni. Niestety oprócz pilota nic już tam nie było. Kosz w kuchni – opróżniony. Wszelkie talerze czy kieliszki – skrzętnie poukładane w szafce. W łazience – idealny, minimalistyczny ład. Ale czy tak naprawdę potrzebowałam czegoś więcej? Zaciskałam zęby, aby się nie poryczeć. Prawie mi się udało. Kilka łez na policzku, które poleciały mimowolnie, się nie liczyło. Bombardowało mnie pytanie: dlaczego? Przecież w trudnych sytuacjach staraliśmy się rozmawiać. Wyjaśnialiśmy sprawy na bieżąco. A tu taki strzał.
Nie mogłam uwierzyć, że wszystko rozbijało się o moją pracę i związane z nią wyjazdy. Poza tym Emil nie był maniakiem łóżkowym. Przeważnie to ja inicjowałam nasze zbliżenia i miałam poczucie, że jemu to pasowało. Lenistwo mężczyzn potrafiło zaskakiwać. Teraz zaskoczyłam się z zupełnie innej strony. A może to ze mną było coś nie tak? Może byłam na tyle słaba w łóżku, że nie potrafiłam zaspokoić swojego faceta?
Zdrada oznaczała koniec – koniec, który zawsze boli jak cholera. Rana musi boleć.
Dzisiaj mnie nie będzie
Pierwszego esemesa wysłałam do Huberta.
Wstawiasz wodę na kawę?
Drugiego do przyjaciółki. Po chwili przyszła odpowiedź.
No jasne. Wpadaj! 🙂